wymiary: długość: 16,7 cm
opis:
Konstanty Juliusz Ordon (1810-1887), oficer artylerii w powstaniu listopadowym, odznaczony Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari, dowodził baterią armat w reducie nr 54, która została wysadzona w powietrze 6 września 1831 roku. Ordon poparzony w wybuchu, wzięty do niewoli, został wkrótce zwolniony do domu dla podratowania zdrowia. W 1832 roku udał sie na zachód Europy. Działał w Towarzystwie Demokratycznym Polskim, służył w Legii Lombardzkiej, następnie w armii sardyńskiej. W 1855 roku w Burgas spotkał sie osobiście z Adamem Mickiewiczem. Uczestniczył w wyprawie 1000 Garibaldiego dowodząc artylerią, następnie wstąpił do armii włoskiej, gdzie dosłużył stopnia majora. Zmarł śmiercią samobójczą w 1887 roku. Jego prochy spoczęły na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie
Bohaterską obronę reduty 54 opisał Adam Mickiewicz w wierszu Reduta Ordona, na podstawie relacji Stefana Garczyńskiego, pełniącego funkcję adiutanta generała Jana Umińskiego. Widząc eksplozję reduty 54, obserwatorzy wnioskowali, że nikt nie mógł przeżyć.
REDUTA ORDONA
OPOWIADANIE ADIUTANTA
Nam strzelać nie kazano. – Wstąpiłem na działo.
I spojrzałem na pole; dwieście harmat grzmiało.
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza: – przybiegł, mieczem skinął
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota,
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.
Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Sześć tylko miała harmat; wciąż dymią i świecą:
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.
Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.
Tam kula lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; –
Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:
Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.
Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,
Król wielki, samowładnik świata połowicy;
Zmarszczył brwi, – i tysiące kibitek wnet leci;
Podpisał, – tysiąc matek opłakuje dzieci;
Skinął, – padają knuty od Niemna do Chiwy.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,
Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, –
Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!
Car dziwi się – ze strachu. drżą Petersburczany,
Car gniewa się – ze strachu mrą jego dworzany;
Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara
Jest Car. – Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.
Posłany wódz kaukaski z siłami pół–świata,
Wierny, czynny i sprawny – jak knut w ręku kata.
Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy
Walą się, za faszynę kładąc swe tułowy;
Już czernią się na białych palisadach wałów.
Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,
Czerwieni się nad czernią, jak w środek mrowiska
Wrzucony motyl błyska, – mrowie go naciska, –
Zgasł – tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo
Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?
Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?
Zgasnął ogień. – Już Moskal rogatki wywalał.
Gdzież ręczna broń? – Ach, dzisiaj pracowała więcej
Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;
Zgadłem, dlaczego milczy, – bo nieraz widziałem
Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.
Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;
Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność;
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Żołnierz jako młyn palny nabija – grzmi – kręci
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła – i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;
Upuścił ją i upadł; – nim dobiją, skona.
Takem myślił, – a w szaniec nieprzyjaciół kupa
Już lazła, jak robactwo na świeżego trupa.
Pociemniało mi w oczach – a gdym łzy ocierał,
Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.
On przez lunetę wspartą na moim ramieniu
Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.
Na koniec rzekł; «Stracona». – Spod lunety jego
Wymknęło się łez kilka, – rzekł do mnie: «Kolego,
Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,
Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest? » – «Jenerale,
Czy go znam? – Tam stał zawsze, to działo kierował.
Nie widzę – znajdę – dojrzę! – śród dymu się schował:
Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy
Widziałem rękę jego, dającą rozkazy... –
Widzę go znowu, – widzę rękę – błyskawicę,
Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,
Biorą go – zginął – o nie, – skoczył w dół, – do lochów!»
«Dobrze – rzecze Jenerał – nie odda im prochów».
Tu blask, – dym – chwila cicho – i huk jak stu gromów.
Zaćmiło się powietrze od ziemi wyłomów,
Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach – lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę; – wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady:
Wszystko jako sen znikło. – Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży – rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, – i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.
Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.
On będzie Patron szańców! – Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona –
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
[1832]
ekspozycja: Galeria „Broń i Barwa w Polsce”,
Gmach Główny, al. 3 Maja 1
klucz: Mundur wojskowy i cywilny <<<
Należąca do Muzeum Narodowego w Krakowie kolekcja mundurów i efektów z wieków od XVIII do XX, druga co do wielkości i rangi w Polsce, zawiera unikatowe przykłady polskiego umundurowania z XVIII i XIX wieku. Najstarszym elementem umundurowania wojsk polskich w kolekcji jest czapka grenadiera Gwardii Pieszej Litewskiej z 1732 roku. Muzeum jest w posiadaniu także jedynego zachowanego munduru generalskiego Kawalerii Narodowej z XVIII wieku, który należał do Benedykta Kołyszki. XIX-wieczne umundurowanie reprezentuje m.in. mundur generała armii Księstwa Warszawskiego po Franciszku Paszkowskim, do którego należał też mundur szambelański księcia warszawskiego Fryderyka Augusta. Nie mniej ciekawym zabytkiem jest mundur oficera szwoleżerów Gwardii Cesarza Napoleona I, a także mundur oficera 2. Pułku Ułanów Królestwa Kongresowego. Z tego okresu pochodzi również szereg kurtek mundurowych, czapek, kaszkietów, naramienników, ryngrafów, ładownic i innych. Unikatowa, choć nieprzyciągająca uwagi widzów, jest pochodząca z okresu Królestwa Kongresowego para wysokich butów z prawidłami do munduru adiutanta generała jazdy oraz para naramienników z 1831 roku oficera artylerii konnej po Konstantym Ordonie, bohaterze uwiecznionym przez Adama Mickiewicza w "Reducie Ordona".
Obok munduru polskiego w zbiorach znajdują się XIX-wieczne mundury wojskowe i efekty państw europejskich: Francji, Prus, Rosji, Austrii i Watykanu. Wśród nich wyróżniają się: kompletny francuski mundur markietanki z czasów III Cesarstwa i dołman należący do Henryka Dembińskiego, wodza naczelnego powstania węgierskiego z 1849 roku.
Osobną grupę tworzą polskie i europejskie mundury cywilne, z unikalnymi frakami senatorów Królestwa Kongresowego, władz Wolnego Miasta Krakowa, służby dyplomatycznej austriackiej i polskiej, oraz umundurowanie Kawalera Maltańskiego z lat 20. XX wieku.
Kolekcja umundurowania z XX wieku jest nieco skromniejsza, niemniej są w niej bardzo rzadkie obiekty, jak czapki i kurtki ułańskie pułków Legionów Polskich, elementy umundurowania z okresu wojny polsko-bolszewickiej, dwudziestolecia międzywojennego oraz wyjątkowy zbiór projektów stopni wojskowych na kołnierze i naramienniki dla I i II Brygady Legionów Polskich oraz Polskiej Siły Zbrojnej z lat 1914–1917. Jest to jedyny tego typu zespół zachowany w muzeach polskich, stanowiący niezmiernie ważne źródło do dziejów tych formacji, a pochodzący z daru Naczelnego Komitetu Narodowego w 1920 roku. Kontynuacją kolekcji są mundury z okresu II wojny światowej oraz powojenne, używane do końca XX wieku.
Piotr Wilkosz